"Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" w reż. Andrzeja Celińskiego w Teatrze Ludowym w Krakowie. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku - dodatku kultura.
Znacie jakąś trzygodzinną lekką komedię? Po trzech godzinach każda lekkość zamienia się w ciężar. Gag nasiąka rozpaczą, absurd przeraża, zamiast bawić, żart ciągnie bohatera na dno. Jak na "Opowieściach o zwyczajnym szaleństwie" w krakowskim Teatrze Ludowym Ogromna dawka sympatii wobec tego projektu została przysłonięta katalogiem zmarnowanych szans. Bowiem po pierwsze Andrzej Celiński nie bardzo ma kim obsadzić "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie". Główne role i garść epizodów jeszcze się bronią, w tle jęczy jednak głównie bezradność wobec konstrukcji bohaterów i typu czeskiego komizmu. Po drugie reżyser każe w tej ogólnej bezradności grać tekst Zelenki tak, jakby był to utwór wyjęty z pawlacza, a nie sztuka od pięciu lat nabijająca widownię teatrów od Gdańska po Jelenią Górę. Reżyser nie przyjmuje też do wiadomości, że po "Tereminie" i "Oczyszczeniu" musimy patrzeć na twórczość Zelenki inaczej. Późniejsze utwory oświe