Lekkość spektaklu, jego farsowy charakter i odrobina "dorosłych", odważniejszych obyczajowo scen, z pewnością zapewnią mu publiczność. I dobrze, bo nie ma nic złego w tym, że teatr przygotowuje przedstawienie komediowe - o "Weselu Figara" w reż. Włodzimierza Nurkowskiego w Teatrze Groteska w Krakowie pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.
Kto nie ryzykuje, ten traci - ta zasada, jak się wydaje, przyświecała twórcom najnowszej premiery Teatru Groteska. Ryzyko było spore: lalkarze mieli zagrać w żywym planie utwór, który w Polsce grany był dotąd jedynie w teatrach muzycznych i operach. Trudne, a dla nie wprawionych gardeł może i karkołomne partie wokalne w połączeniu z bardzo dynamiczną akcją i intensywnym scenicznym "dzianiem się", to ogromne wyzwanie dla osób, pracujących dotąd na kompletnie innym materiale. Czy ryzyko się opłaciło? Włodzimierz Nurkowski, reżyser spektaklu, zdecydował, by historia Figara i jego ukochanej Zuzanny rozgrywała się w żywym planie, niemal bez użycia lalek. Te, które pojawiają się w trakcie przedstawienia (kilka kukieł i umieszczone na metalowej konstrukcji drobne owady), są właściwie niepotrzebne i trudno znaleźć dla nich jakieś uzasadnienie. Pozbycie się ich nadałoby spektaklowi większą jednorodność, jednak dopóki są - wprowadzają pewien zg