"Balladyna" w reż. Bogdana Cioska w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.
Wydawałoby się, że najważniejszym pomysłem Bohdana Cioska na podejście do "Balladyny" Juliusza Słowackiego w Teatrze im. J. Osterwy jest przeniesienie epilogu wielkiego dramatu na jego początek. A poprzez pokazanie od razu, że rzecz ma miejsce nie gdzieś nad Gopłem tylko w teatrze - zdystansowanie się do naiwnej ludowości, w jaką potrafiły zabrnąć liczne realizacje. Na sobotniej premierze okazało się, że najważniejszy był inny pomysł. Prosty, choć stary: świat niewidzialny nakręca tu świat widzialny. Jak on jest trafiony, poznajemy po tym, że wszystko się w tej inscenizacji do wszystkiego dopasowuje. Nawet kobieta sprzedająca truciznę pod postacią Chochlika, nie mówiąc o jaskółkach, które zgrywają się z intencjami już w panieństwie żądnej przewag i władzy Balladyny. A tym bardziej poznajemy po tym, że w konsekwencji każda scena nakręca następną. Pomysł tego animowania widzialnego przez niewidzialne, to coś jeszcze więcej. Z roma