W zmienności sytuacji i przebiegów spraw, w permanentnym zawieszeniu i niepewności - dobrze mieć punkt stały. W czasach zmian dobrych i lepszych - dobrze mieć coś niezmiennego. Ja na przykład niezmiennie powtarzam z dumą, że moim Mistrzem jest Jan Michalik - pisze Dariusz Kosiński.
Od czasu ostatniego felietonu opublikowanego w tym miejscu przed wakacjami dużo się wydarzyło. Czy też raczej nie wydarzyło, bo tkwimy w jakimś nieustannym trailerze produkcji, na którą czekamy i doczekać się nie możemy. Wiele by o tym mówić można, ale mówić o tym właśnie niespecjalnie się chce, bo głowa boli od zdań warunkowych wyplatanych na nieznanych okolicznościach, nie wiadomo przez kogo założonych. Na początek nowego sezonu wolę więc wrócić do tego, czego żadna wymiana elit nie zmieni - do osobistego Mistrza, którego we własnym rankingu, bez oglądania się na jakiekolwiek komisje akredytacyjne, obdarzam zawsze kategorią A+. To, że Mistrz kończy właśnie osiemdziesiąt lat, ma wprawdzie swoje znaczenie, bo powstaje przez to okazja, jak się należy - po krakowsku - jubileuszowa, ale rocznica ta, jakkolwiek radosna, stanowi tylko pretekst maskujący powody poważniejsze. Że profesor Jan Michalik jest moim Mistrzem, powtarzam przy każdej nada