Okres trzech miesięcy prób, poprzedzający wystawienie "Zwykłej sprawy" w Teatrze Współczesnym, był dla mnie okresem nauki warsztatu scenicznego. Nic nie wiedziałem o scenie pisząc pierwszą sztukę. Rzadko nawet bywałem w teatrze. Byłem i jestem pożeraczem sztuk teatralnych, które od dzieciństwa czytałem zawsze jednym tchem - i które w moich oczach, gdy je później widziałem na scenie, wypadały zwykle słabiej, niż w mojej wyobraźni. Chciałbym więc zaznaczyć na wstępie, że jeśli idzie o inscenizację Erwina Axera, to wystawienie "Zwykłej sprawy" nie zawiodło moich oczekiwań. Nie znaczy to, że pisząc sztukę widziałem ją tak, jak ją wystawił Teatr Współczesny. Byłoby to niemożliwe - chyba, że byłbym rysował postaci "Zwykłej sprawy" z myślą o jej obsadzie obecnej. Ale, z wyjątkiem paru scen, nie ma zasadniczych różnic między moją pierwotną wizją tekstu (jeśli wolno mi się tak wyrazić) a wykonaniem aktorskim; nie ma zaś �
Tytuł oryginalny
Lekcja warsztatu scenicznego
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 1