EN

9.06.2022, 17:27 Wersja do druku

Lekcja tolerancji

fot. Karol Budrewicz / mat. teatru

„Golec” Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak-Wolak w ich reżyserii w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy. Pisze Magda Mielke w Teatrze dla Wszystkich.

„Golec” legnickiego duetu PiK to spektakl zarówno dla młodych, jak i starszych widzów. Ci młodsi z wypiekami na twarzy będą śledzić przygody dziwnego stworzonka, starszym nie umkną dedykowane im liczne mrugnięcia okiem. W wierszowanej bajce o gryzoniu niepasującym do reszty poruszono wątek tolerancji, otwartości na inność i walki o bycie sobą. Taka teatralna lekcja przyda się w każdym wieku.

Golec to gatunek afrykańskiego gryzonia. Taka mysz bez futerka – zupełnie pozbawiony owłosienia i w dodatku ślepy. Żyje w stadzie, budując rozległe podziemne kolonie i prawie nigdy nie wychodząc na powierzchnię. Tytułowy bohater legnickiego spektaklu (w tej roli Paweł Wolak) ma jednak inny pomysł na siebie – chce spróbować życia na powierzchni, uczyć się i poznawać świat. Opuszcza więc rodzinę i w towarzystwie przyjaciela – muchy zwanej Miszą (Mateusz Krzyk) – wyrusza w nieznane. Przeżywa różne przygody, dzięki którym w końcu przekonuje się, że inność czyli to, co przez cały czas uważał za swoją wadę, może być zaletą i stanowić jego przewagę.

Katarzyna Dworak-Wolak i Paweł Wolak (aktorsko-dramaturgiczno-reżyserski duet) w wierszowanej bajce tworzą wyraźną analogię do rzeczywistości, w której żyjemy. Pokazują strach przed nieznanym, oblicza klasowego narcyzmu, poruszają wątek demokracji i nierówności społecznych. Wszystko to za pomocą zabawnych gagów i gier językowych, w przewrotny i pomysłowy sposób ogrywających świat zwierząt i insektów.

Choć golce występują w Afryce Wschodniej, twórcy zarzucili sztywne trzymanie się ram prawdopodobieństwa i miejsce akcji przenieśli na bliżej nieokreślone łąki i pola, gdzie spotkać można dość swojskie muchy, mrówki, myszy, nietoperze, pszczoły, a nawet szopa pracza. Zarzucili też odzwierciedlanie różnic w rozmiarach zwierząt. Tu wszyscy są równi (przynajmniej jeśli chodzi o wzrost) i zdolni do międzygatunkowych przyjaźni, a nawet miłości. Nie o lekcję przyrody tu bowiem chodzi, lecz o społeczne wartości.

Na uwagę zasługuje muzyka Krzysztofa Figurskiego, wykonywana na żywo z balkonu przez dwie skrzypaczki: Martę Sochal-Matuszyk i Katarzynę Czaplę. I co ważne, w spektaklach dla dzieci, piosenki wpadają w ucho i zostają z widzem na długo po opuszczeniu widowni. Przemyślane są kostiumy autorstwa Małgorzaty Bulandy. To nie przebrania, lecz proste w wykonaniu stroje, zawierające elementy charakterystyczne dla danych zwierząt. To przy ich pomocy wykreowano bajkowy świat przedstawienia. Scenografii tu właściwie nie ma – jest kilka rekwizytów i zbędne ilustracje wyświetlane w tle. Rysunki Aleksandry Listwan są ponure, nader dosłowne i źle komponują się z kostiumami i charakterem spektaklu. Ich wykorzystanie zapewne można tłumaczyć próbą dookreślenia postaci, jednak wydaje się, że wprowadza to tylko niepotrzebny zamęt.

Gołym okiem widać, że wcielenie się w zwierzątka sprawia nie lada frajdę zespołowi Modrzejewskiej. Jako muchy, myszy, mrówki, pszczoły bawią się znakomicie. Ujmują lekkością i zabawnością swoich wcieleń. Dla stałej widowni Teatru w Legnicy to na pewno wielka przyjemność móc zobaczyć ulubionych aktorów w nietypowych wcieleniach.

Choć główny morał zawarty został już w podtytule spektaklu: „Taka bajka… że ten tego… możesz być kim chcesz, kolego!”, to krzepiących mądrości wypływa z niego znacznie więcej. Jest hasło mysiej szkoły, do której trafia tytułowy bohater: „Równość, Wolność, Demokracja”. Bohaterowie uczą się, że niezależnie od dzielących ich różnic każdy zasługuje na szacunek, a strach przed innością znika, gdy tylko trochę się zbliżymy i poznamy „inne”. Poza tym, nie można się poddawać i przekreślać szans na realizację marzeń, tylko trzeba spróbować przekraczać swoje możliwości, a nade wszystko być sobą. Jest w tym byciu sobą jednak jedno poważne „ale” – będące porządnym strzałem w kolano w wymowie całości. Mianowicie: są normy społeczne, których przekraczać nie wolno – i pierwsze, co musi uczynić Golec po wyjściu na powierzchnię, to pójść do krawca po wdzianko – tu granice otwartości na inność się kończą. Choć nagi golec świetnie czuje się w swojej nieokrytej niczym skórze, zakłada przyciasne, uwierające odzienie i odbiera pierwszą lekcję – aby zostać zaakceptowanym trzeba się dostosować, tak samo pod ziemią, jak i na powierzchni.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Magda Mielke