Andrzej Wajda, który po śmierci Zygmunta Hübnera został dyrektorem warszawskiego Teatru Powszechnego, ubiegłej jesieni wyreżyserował tam "Lekcję polskiego" młodej, ambitnej pisarki, Anny Bojarskiej. Sztuka grana jest ciągle przy niesłabnącym powodzeniu - myślę, że tak działa nazwisko Wajdy, bo rzecz jest trudna i mało pochlebia narodowej próżności. Prapremiera, 27 września 1988 roku, zbiegła się niemal co do dnia z objęciem urzędu przez Mieczysława Rakowskiego. Patrząc z dzisiejszej perspektywy oznacza to, że była przygotowywana w okresie głębokiego, z dnia na dzień głębszego, kryzysu zaufania społeczeństwa do władzy, dezorientacji narodu nie widzącego przed sobą żadnych dróg wyjścia i najgorszych nastrojów, które groziły nieobliczalnym w skutkach wybuchem. Istnieje przekonanie, a podpowiada także instynkt, by w krytycznych czasach zamętu i zachwiania kryteriów sięgać do wartości podstawowych. Takie były, jak sądzę, motywy Waj
Tytuł oryginalny
Lekcja polskiego
Źródło:
Materiał nadesłany
Kontrasty nr 7