Mają po kilkanaście lat i głowy pełne marzeń. Już nie dzieci, a jeszcze nie kobiety i nie mężczyźni. Wyłonieni z tysięcy kandydatów. Zagrają rolę najsłynniejszych kochanków w światowej prapremierze musicalu. Ale najpierw przeszli przez "szkołę przetrwania" w wydaniu Józefowicza i Stokłosy - o kulisach musicalu "Romeo i Julia" w reż. Janusza Józefowicza pisze Małgorzata Szamocka w internetowym wydaniu Gazety Wyborczej.
Z mroku ogromnej hali warszawskiego Torwaru wyłania się, zawieszony w przestrzeni biały balkon. Dokładna kopia tego z Werony, z domu, gdzie wedle domniemań historyków mieszkała szekspirowska Julia. Wykonany był na specjalne zamówienie Janusza Józefowicza - reżysera, autora libretta i choreografa musicalu "Romeo i Julia". Na balkonie drobna dziewczęca postać w podkoszulku i dżinsach. Świeża i młoda. Przejrzysta i zjawiskowa. Pyta: "Czy ty mnie kochasz? Wiem, że powiesz tak, a ja uwierzę". Wychyla się przez balustradę tak głęboko, jakby chciała sfrunąć w ramiona blondyna z rozczochraną czupryną, zahipnotyzowanego jej urokiem. 16-letnia Zosia Nowakowska z Kościana pod Poznaniem i 17-letni Krzyś Rymszewicz z Człopy koło Piły odgrywają najbardziej znaną na świecie scenę miłosną. Niezwykle trudną, bo jeżeli zazgrzyta w niej fałsz, to zamiast wyciskać łzy, będzie śmieszna i kiczowata. Ale udało się! Nawet lirycznie zaśpiewany duet kocha