Jakże się zestarzał biedny pan Ionesco, jak śmiesznie i brzydko. W połowie naszego wieku jego teatr był buntem i prowokacją, wywracał i prześmiewał konwencje - teatralne, dramaturgiczne, językowe. Codzienna, banalna sytuacja pęczniejącą w absurd; zwyczajny, zdawkowy dialog przechodzący w rozkosznie idiotyczny bełkot, wszystko to było nowe, szokowało i zachwycało. Publiczność udręczona i zanudzona psychologicznym teatrem, realistycznym w formie a socjalistycznym w treści, w podnieceniu odkrywała zadziwiająco dziwaczny świat Ionesco. Wzbudzał zażarte dyskusje, w Paryżu, a także okolicach - Warszawie i Krakowie. Adamov i Beckett toczyli o niego boje z tępymi krytykami, Jan Kott kłócił się zawzięcie z Ludwikiem Flaszenem. Były to utarczki w niedzisiejszym stylu, na sporą wiedzę i solidne argumenty. Nie bez złośliwości naturalnie, ale i bez szczypania poniżej łydek. Teraz, pod koniec wieku, tamte spory o Ionesco wydają si
Tytuł oryginalny
Lekcja Anny Polony
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie Nr 40