"Lekcja" Eugene Ionesco należy już do klasyki teatru absurdu. Wystawiona w 1951 roku w małym paryskim teatrzyku początkowo nie zyskała powodzenia. Dopiero zainteresowanie krytyki teatralnej zmieniło sytuację. Publiczność zaczęta walić drzwiami i oknami na sztuki genialnego pół-Rumuna, pół-Francuza. "Lekcja" po 38 latach od premiery nie wzbudza już takich emocji, lecz nadal ta jednoaktowa tragedia buffo śmieszy. Nadal jest dziwnie aktualna. Operowanie schematami językowymi, pseudointelektualny bełkot, nic nie znaczące słowa, które ukrywają prawdziwe myśli mówiącego. Zdania, za którymi ukrywa się tylko głupota. Pełen bredni wykład Profesora, który przez swoją patetyczność robi wrażenie uczonego. Słowo staje się lustrem, w którym przegląda się ludzka dusza. A jeśli i ona jest pusta? Jeśli człowiek jest tylko manekinem, a w środku są tylko trociny? Co wtedy...? Taka historia zmusza do śmiechu. Reżyserzy na tysiąc sposobów int
Tytuł oryginalny
Lekcja
Źródło:
Materiał nadesłany
Razem Nr 11