EN

5.07.1990 Wersja do druku

Lejzorka nie da się skroić jak chałata

Miałem Nadzieję... Gdybym się jak Lejzorek urodził w Homlu wiedziałbym niechybnie czyją matką jest Nadzieja. Wiedzieć, nie wiedzieć? Czy można wybierać matkę? Ją się ma i już! Ja miałem Nadzieję, że jak to jest "Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca", jak to wziął w swoje złote ręce Jan Szurmiej, jak u niego grają najlepsi wrocławscy aktorzy, to nie może być zła sztuka, to musi być sukces! To wszystko musi być prima sort! I okazało się, że jestem głupi... Chociaż to jest i Lejzorek, i Szurmiej, i ci aktorzy. To już w nic nie można wierzyć? Ja spać nie mogłem. Ja się gryzłem w samym środku. W końcu poszedłem raz powtórny, żeby przejrzeć na oczy. Ale czy można przejrzeć na kaprawe oczy? Te oczy ciągle podejrzewają, te oczy jakby miały nos, ciągle coś węszą. Z takimi gałkami do patrzenia trudno żyć. Jeszcze całkiem dodatkowo mam okulary i przez ten dodatek znacznie ostrzej widzę, co można sprawdzić u dyplomowanego okulisty

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Gazeta Robotnicza" nr 155

Autor:

Krzysztof Kucharski

Data:

05.07.1990

Realizacje repertuarowe