"Burzliwe życie Lejzorka" w reż. Artura Barcisia w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Artur Daniel Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.
Lejzorek - żydowski krawiec z Homla, miasteczka na wschodzie Europy - to postać, której "burzliwe życie" stało się synonimem ludzkiego losu w ogóle. Obrotny, a nie cwany, bystry, choć naiwny, żywy duchem, lecz pełen melancholii, ciekaw świata, ale kochający nade wszystko strony rodzinne, odpychany i pogardzany stara się nie tracić wiary w siebie i życie w ogóle, a jednak nie ma ono dla niego miejsca. BO ten trochę Kandyd, trochę Żyd Wieczny Tułacz, jest przede wszystkim szarym, zwykłym człowiekiem. Miotanym przez wichry historii i ideologii, doświadczanym boleśnie przez rzeczywistość. A "Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca" przypadło na czasy trudne dla narodów i krajów, ale i - może zwłaszcza - dla indywidualnego losu. Tyleż w ZSRR, gdzie - po rewolucji, w dobie NEP-u, a i represji - rozpoczyna się opowieść, jak i wszędzie tam, gdzie los Lejzorka rzucił. Powieść Erenburga wydana w roku 1928 - w zamierzeniu głównie satyryczna, wykpiwająca a