"Kabaret... wieczór 8" w reż. Marka Pacuły w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Może śmieszyć, może budzić refleksję... Kabaret pod tytułem "Kabaret..." (co za pomysł!) na Scenie Kabaretowej Teatru Powszechnego budzi tylko jedną: po jakiego grzyba tkwię przy tym stoliku w tym foyer? Gdy Maja Korwin w ludowym stroju śpiewała piosenkę "Zosia i ułani" z Kabaretu Starszych Panów, to libretto o uleganiu kolejnym wojakom ubarwiała animacja zza parawanu (a było nim płótno z cyklu "Ułan i dziewczyna"). Więc przy słowie "las" wyrastały gałązki, przy słowie "strumyk" z kubka lała się woda, jak "ułan" - to czapka, jak "jagódki" - to koszyczek... Tyle, że owo cudownie tautologiczne poczucie humoru reżyser Marek Pacuła przeniósł na całe, bez mała dwugodzinne widowisko. Nakazanie konferansjerowi Markowi Ślósarskiemu, by na przykład przy słowach o czarnej pelerynie trzymał czarną pelerynę świadczy nie tyle o otchłannej duszy kabaretowego artysty-szarlarlatana, tylko o wyobraźni przedszkolaka. Artur Majewski przebrany w kostiu