Henryk Izydor Rogacki. W czerwcowe przedpołudnie 1986 roku, podczas tzw. egzaminów teoretycznych na Wydział Aktorski warszawskiej PWST, mój przyjaciel aktor Stanisław Górka opowiedział mi historię, dopiero co posłyszaną w garderobie Teatru Współczesnego w Warszawie od Henryka Borowskiego, dotyczącą stołecznego debiutu Stefana Jaracza.
W czerwcowe przedpołudnie 1986 roku, podczas tzw. egzaminów teoretycznych na Wydział Aktorski warszawskiej PWST, mój przyjaciel aktor Stanisław Górka opowiedział mi historię, dopiero co posłyszaną w garderobie Teatru Współczesnego w Warszawie od Henryka Borowskiego, dotyczącą stołecznego debiutu Stefana Jaracza. Staszek należał wówczas do grona starszej młodzieży aktorskiej sceny na Mokotowskiej i anegdotę o Jaraczu - rzecz o triumfie i upokorzeniu - opowiedziano mu po to, iżby zrozumiał, jak to dawniej naprawdę ciężko bywało młodym w teatrze, a pewnie i po to, żeby wygłoszona została apologia aktorskiego geniuszu, aktorskiej przytomności umysłu oraz dogłębne przekonanie, że w teatrze istnieją, objawiają się i trwają estetyczne wartości absolutne. Wszystko to pewnie razem wzięte służyło pokrzepieniu serc - opowiadającego i słuchacza. Tego cudownego uczucia doświadczyłem i ja słuchając pełnej przejęcia opowieści Staszka. Radowało,