"Lot nad kukułczym gniazdem" w reż. Jana Buchwalda w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Wojciech Majcherek Teatrze.
Na wstępie pragnę oświadczyć, że nie widziałem "Lotu nad kukułczym gniazdem" w reżyserii Zygmunta Hübnera, więc nie będę czynił nowej adaptacji powieści Keseya w Teatrze Powszechnym zarzutu, że nie wytrzymuje porównania z legendarnym spektaklem z lat siedemdziesiątych. Oczywiście rozumiem tych, co pamięć mają dłuższą, w końcu sam z niej korzystam i wiem, że bywa przekleństwem. Wciąż wydaje mi się na przykład, że Polacy nigdy nie grali tak dobrze w piłkę jak na mistrzostwach w 1974 roku. Jak ktoś widział Pszoniaka (a potem Wilhelmiego), Dubrawską, Pieczkę w "Locie" Hübnera, to może dzisiaj wzdychać jak kiedyś Boy, wspominając starych aktorów: "Cóżeś ty, durniu, widział, niceś nie widział". Ale jeśli premiera "Lotu" A.D. 2009 może budzić wątpliwości, to przecież nie dlatego, że przedstawienie Jana Buchwalda nie jest tak dobre jak Zygmunta Hübnera. Nie robi się dzisiaj teatru po to, by mierzyć się z teatrem sprzed trzydziestu