Leszek wciąż się żegnał. Ze światem, z teatrem, z nami, z samym sobą... - wspomnienie o artyście.
Leszek wciąż się żegnał. Wciąż wyjeżdżał. - Jestem już! - meldował zaraz po powrocie z Werony, Legnicy, Wrocławia, Rzeszowa, Łodzi, Warszawy... I umawialiśmy się na kawę, herbatę, wino, wódkę, a tak naprawdę na długie gadanie. Najczęściej czytane Na papierosy nie musieliśmy się umawiać. Paliliśmy zawsze i wszędzie. Także w miejscach objętych całkowitymi zakazami. Nauczył mnie "petować" na podeszwie, żeby nie wrzucać do kosza żarzących się niedopałków. - To jeszcze po jednym, teraz już naprawdę ostatnim. I opowiadaliśmy historie, które właśnie nam się zdarzyły (te ważne i te nieważne, ale obowiązkowo anegdotyczne), oburzaliśmy się na kolejne polityczne hucpy, streszczaliśmy spektakle, których jedno z nas nie widziało, sprzeczaliśmy się o te, które oglądaliśmy wspólnie, choć tych sporów zdarzyło nam się tak naprawdę niewiele. Dotyczyły głównie przedstawień Teatru Ósmego Dnia, które powstały już po