Nie można bezkarnie być przez wiele lat "szmirusem", nie można pracować byle jak i w byle czym, nie można jechać latami na czterech gestach i trzech minach. Ten sam Pazura wiele lat temu byłby znakomitym szekspirowskim błaznem, bo miał i talent i możliwości, by grywać takie role - pisze Marek Ławrynowicz w Gazecie Polskiej.
Nie jestem krytykiem teatralnym i nie będę, uchowaj Boże, oceniał inscenizacji "Króla Leara" w warszawskim Teatrze na Woli. Interesuje mnie jedynie pewien paradoks, który się przy okazji tego spektaklu ujawnił. Teatr na Woli to nie jest miejsce, gdzie widownia sama z siebie waliłaby drzwiami i oknami, toteż sam pomysł, żeby właśnie tam zrobić przedstawienie z okazji sześćdziesiątych urodzin Daniela Olbrychskiego, był chybiony. W Teatrze na Woli nie ma ani klimatu, ani odpowiedniego zespołu dla tego rodzaju przedsięwzięcia. Ciekawe, że żaden z renomowanych warszawskich teatrów nie chciał tego jubileuszu, ale to już wewnętrzna sprawa środowiska. Jeden błąd pociąga wszakże za sobą inne. Żeby jakoś przyciągnąć widownię i stworzyć atmosferę wydarzenia, jubilat dobrał obsadę z "gwiazd" popularnych telenowel, a niezwykle ważną rolę Błazna powierzył głównej postaci sitcomu "13 posterunek", Cezaremu Pazurze. Co z tego wynikło? Niewiele. Telen