"Król Lear" w reż. Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze STU w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Spektakl toczy się sprawnie, zahaczając po drodze o różne wątki, inspiracje i interpretacje, na niczym się nie zatrzymując. "Król Lear" to kolejne spełnione marzenie teatralne Krzysztofa Jasińskiego. Kolejny wielki tekst - po "Hamlecie" i "Biesach" - przyrządzony podobną metodą: podwójna lub potrójna obsada każdej roli, sporo efektów (w "Learze" stroboskopy, dymy, głośne bębny, burza jak żywa, deszcz piasku), w scenografii tradycja pożeniona ze współczesnością. W "Learze" Jasiński mocno zredukował liczbę postaci, zapewne nie tylko z powodu niewielkich rozmiarów sceny, lecz także dla skondensowania i wydobycia znaczeń. Mamy więc Leara, złe córki Gonerylę i Reganę, dobrą córkę Kordelię, dwóch dworzan: wiernego Kenta i niemądrego Gloucestera, dobrego brata Edgara i złego brata Edmunda oraz Oswalda, uosobienie sługi. Kordelia jest również Błaznem, a Oswald gra na bębnach i gongach. Kondensacja niezbyt się udała, gdyż bohaterowie