EN

17.02.2024, 10:10 Wersja do druku

Laudacja dla Agnieszki Holland

Szanowni Państwo!

Nie stali w jednym wspólnym filmowym domu – tegoroczna laureatka i patron tej nagrody. Nie byli sobie pokoleniowo bliscy, bo wtedy, kiedy on rozpoczynał studia w łódzkiej Filmówce, ona miała zaledwie rok. A kiedy, już po aresztowaniu przez czechosłowacką służbę bezpieczeństwa, kończyła studia w praskiej Akademii Sztuk Scenicznych (słynnej FAMU) – a był rok 1971 – on tworzył właśnie swoją śląską sagę. Nie łączyły ich więzy biografii ani przyjaźni, ale spajało międzypokoleniowe wyznanie wiary w kino jako ostoję wartości, na straży których stoi moralność - czytamy w laudacji wygłoszonej przez prof. Andrzeja Gwoździa podczas gali wręczenia Nagrody im. Kazmierza Kutza w Teatrze Śląskim w Katowicach. 

fot. Przemysław Jendroska

On tak o tym mówił w jednym z wywiadów podczas solidarnościowego zrywu w 1981 roku: „Pytanie o moralność dlatego ma sens, a dziś sens szczególny, bo moralność leży całkowicie w gestii człowieka, a to znaczy, iż nie może być nakazywana, zakazywana, krytykowana i w związku z tym nie można znaleźć wystarczającego alibi dla jakichkolwiek instytucjonalnych czy ustrojowych motywacji w tym względzie. Akurat w tych sprawach człowiek sam decyduje za siebie. Dlatego jest to pytanie zawsze dramatyczne, a w wypadku reżysera odpowiedź zawsze musi dotyczyć problemu prawdy […]”.

Ona w tamtym czasie wcielała te zasady w życie jako czołowa reprezentantka tzw. kina moralnego niepokoju. I o tym też zrobiła swój ostatni film, którym dobitnie uświadomiła nam, że stawanie po stronie wartości jest moralne, więcej, konieczne, bo jedynie taka postawa otwiera serca i umysły w obronie człowieczeństwa – przeciwko zarządzaniu strachem. 

I choć z czasem on stał się politykiem wielkiego formatu, a ona polityką się nie zajmuje (co nie znaczy, że od niej stroni), to przecież wspólne są im wyznawane wartości, co do których dawno temu umówiliśmy się, że stanowią niezbywalny fundament człowieczeństwa, a więc humanizmu. Więcej – taką debatę niejednokrotnie sami inicjowali, doświadczając nierzadko pogardy i nienawiści: „Ona ma skomplikowaną relację z tym krajem, z rządzącymi nim ludźmi w każdym razie, ale ona jest naprawdę jedną z największych patriotek, jakie kiedykolwiek spotkałem […] – mówił autor Oscarowej Idy, Paweł Pawlikowski. To jest śmieszne, jak ją wyzywają od zdrajczyń. Może być jedną nogą gdzieś w Paryżu czy w Los Angeles, ale najbardziej emocjonalnie przeżywa to, co się dzieje tutaj. Tym żyje. […] Zaściankowość, głupota i chamstwo naszego rządu nie tylko bolą, ale napawają wstydem. Nie wstydzę się przecież za Anglików chociaż tam mieszkałem większość życia. Ona też się nie wstydzi za Amerykanów albo Francuzów. A za Polskę można się wstydzić albo być z niej dumnym. Tak to działa”. 

Jak to działa, opowiedziała dobitnie i głośno w swoim ostatnim filmie. Na tyle głośno, że jeszcze zanim po piętnastominutowej owacji na stojąco podczas zeszłorocznego festiwalu w Wenecji, gdzie film zdobył Nagrodę Specjalną Krytyki, świat fetował „humanitarne arcydzieło”, nasze władze dawno już nakręciły bezprecedensową spiralę agresji, pogardy i nienawiści, nie wahając się nawet przed zrecenzowaniem niewidzianego filmu za pomocą absurdalnie użytej maksymy z czasów okupacji, uwłaczającej godności zarówno widzów, ale także państwowych urzędów. Nie zrezygnowały z niej nawet wtedy, kiedy po nagrodzie na festiwalu Tertio Millennio w Watykanie, przyznanej za film, który – jak uzasadniano – najlepiej ukazał „poszukiwanie najgłębszego znaczenia życia i wstrząsnął sumieniami, oświetlając mroczne strefy i duszę ludzką”, wydawało się, że majestat Stolicy Apostolskiej stłumi choć nieco pogardę wobec Autorki i hejt na jej film. Ale tak się nie stało.

A o tym, że powstanie film bolesny, a może wręcz okrutny, mówiła przed jego realizacją: „Wśród wielu filmów, które zrobiłam, były te szczególnie dla mnie ważne […], które mówiły o trudnej historii i o czasie pogardy, okrucieństwa i nienawiści. Mówiły o reżimach, które dzielą ludzi na lepszych i gorszych […]. Od jakiegoś czasu mam poczucie, że to się dzieje teraz. Że szczepionka Holocaustu i gułagów przestała działać i że te czasy nienawiści bardzo łatwo mogą wrócić. A może nawet już wracają. […] Przeszłość dzieje się teraz, tak mi się zdaje. Ona się nie skończyła”.

Laudacja nie może być analizą twórczości, a tak bardzo chciałoby się wytropić ów rys nieufności Laureatki wobec otaczającej rzeczywistości, począwszy od debiutanckiej noweli w Obrazkach z życia, od Aktorów prowincjonalnychGorączkiKobiety samotnej, poprzez jej światowe produkcje, takie jak Gorzkie żniwaZabić księdzaEuropa, Europa, aż do Pokotu, Obywatela Jonesa i Zielonej granicy. Tym bardziej, że twórczość to bogata i różnorodna, w jakimś sensie nawet nieprzewidywalna, co Laureatka sama zresztą przyznaje: „Mój rozwój snuje się kapryśnie. Raz próbuję tego, a raz tamtego. Nie wytyczam sobie z góry ścieżek, którymi pójdę. Jak to się potoczy, zależy od różnych rzeczy, od tego, gdzie jestem, od tego, jak w danym momencie odbieram świat”. 

I może choć na chwilę wypadałoby odwołać się do innej zielonej granicy, w naszym regionie, przez wieki całe poharatanym granicami, tej z Soli ziemi czarnej Kutza, przez którą rannego w powstaniu Gabriela wynosiły do Polski na noszach niewiasty. Jeśli dla Gabriela przebycie tej granicy oznaczało spełnienie jego marzeń o Polsce, to dla bohaterów Zielonej granicy nie starczyło nawet na zwyczajny szary dzień. Inne czasy, inne konteksty – powiecie Państwo. Tak, oczywiście. Ale chodzi przecież o to, aby żadna granica – nigdzie i nigdy – nie była pułapką dla nikogo, kto ucieka przed wojną (gdziekolwiek by się działa), prześladowaniami i wykluczeniami, kto – jak Gabriel – szukał nowego, polskiego domu; by ci, co tymi granicami zarządzają, stawali zawsze po stronie wartości, czyli ludzkiego życia. 

Szanowni Państwo, 

Nagrodę im. Kazimierza Kutza za rok 2023 otrzymuje jednogłośnie Agnieszka Holland za film Zielona granica, który przywraca tożsamość osobom zmarłym i zaginionym na polsko-białoruskim pograniczu, niosąc wiarę w to, że humanitarny świat nie umarł w Polsce i uświadamiając nam, że niesienie pomocy jest zawsze legalne.

Honorujemy tym samym jego Autorkę za humanizację tych, którym odmówiono prawa do człowieczeństwa i godności, za otwarcie przestrzeni do odpowiedzialnej i uniwersalnej debaty o ludzkim losie oraz godność w sytuacji spirali agresji, pogardy i nienawiści. 

Droga Laureatko, 

obszerną biografię autorstwa Karoliny Pasternak kończy Pani wyznanie: „Funkcjonuję w oczach innych jako autorytet, a to oznacza oczywiście samotność”.

Życzylibyśmy sobie bardzo – a mówię to w imieniu nas wszystkich – aby ta Nagroda była zarówno uhonorowaniem Pani Wielkiego Autorytetu, ale stanowiła także zaproszenie do naszej śląskiej „piątej strony świata”. To nasz wspólny dom, w którym od dziś ma Pani swoje trwałe miejsce.

Źródło:

Materiał nadesłany