"Kraniec" w reż. Piotra Nowaka w Teatrze Wytwórnia w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Wybierasz się na "Kraniec"? Lepiej włącz TV. Przepis na dramaturgię telenowelową: namnóż bohaterów, poustawiaj ich w pary, daj im tyle do roboty, by telewidz, wychodząc do kuchni, niczego nie stracił - i żadnych rozwiązań, bo co ci zostanie na dalsze odcinki? Zabawne, że ta recepta zdaje się ostatnio niezwykle atrakcyjna dla teatralnych offów. Tak buduje swe szkice sceniczne Paweł Kamza ("wlotka.pl", "Kochałam Bogdana W."), tak jest skonstruowana "Bomba" Macieja Kowalewskiego. Za kwintesencję zaś metody można uznać "Kraniec" w warszawskiej Wytwórni. Mamy zjazd rodzinny. Trzy siostry chcą do Warszawy, problem tylko, kto ma zostać z dziwaczejącym ojcem; mężowie i narzeczeni mają własne kłopoty; ze stolicy przyjeżdża brat, który zrobił tam karierę, jak się okazuje, dość szemraną. Kłótnia goni kłótnię, a za oknem wzbiera rzeka i podtapia towarzystwo. Pewnie miała przemyć im dusze, ale skąd brać katharsis, gdy dusze - mimo wyraźnych aluzji