"Król Edyp" w reż. Jana Klaty w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Łukasz Maciejewski w tygodniku Wprost.
Podejrzewam, że "Król Edyp" miał być jedynie żartem: szalonym eventem towarzyszącym poważnej premierze "Do Damaszku" Strindberga. Ale niespełna godzinny teatralny happening to najlepsza rzecz, jaka się wydarzyła w krakowskim Starym Teatrze od czasu "Pawia królowej" Świątka. "Król Edyp" ma rebeliancki wdzięk pierwszych punkowych przedstawień Jana Klaty, np. "Uśmiechu grejpruta". Powrót do korzeni. Tytuł jest zwodniczy. "Edyp" w reżyserii Klaty nie jest kanonicznym odczytaniem tragedii Sofoklesa. To muzyczna wariacja Roberta Piernikowskiego na temat Edypa, inspirowana oratorium Igora Strawińskiego z librettem Jeana Cocteau. W dawno niewykorzystywanej teatralnie Sali imienia Heleny Modrzejewskiej zamiast foteli porozkładane na podłodze poduszki. Szlachetną muzyczną i literacką partyturę zastępują "szumy, zlepy, ciągi". Iwona Budner (Jokasta) i Krzysztof Zawadzki (Edyp) wykonują zapis libretta Strawińskiego po łacinie, Krzysztof Stawowy pełni funkcję kogo