Motyw Kumernis-Wilgefortis, "brodatej świętej", stanowi dla Agaty Dudy-Gracz punkt wyjścia do napisania nowego, "nieświętego" apokryfu, w którym rządzą ludzkie namiętności.
Na wielki ikonostas przedzielający scenę zwracamy uwagę dopiero po chwili. Gdy wchodzimy, aktorzy są już na scenie. Kumernis stoi z rozłożonymi rękami, przymocowanymi do drewnianej konstrukcji w chrystusowym geście. Pozostali gromadzą się wokół niej, coś śpiewają lub odprowadzają publiczność zmierzającą na swoje miejsca. Gospodarzą zasiadającym na widowni Nowej Sceny Teatru Muzycznego w Gdyni. Ten pierwszy obrazek wygląda zarazem na ostatni w spektaklu Kumernis, czyli o tym, jak świętej panience broda rosła. I faktycznie to koda, podkreślająca cykl życia, jego rytm i powtarzalność. Rodzina to dobro najwyższe. Niemal święte, choć nieświęte. Na wsi, zwłaszcza tej dalekiej od świateł wielkiego miasta, życie wciąż wytyczają pory roku, święta liturgiczne i przenoszone z pokolenia na pokolenie zwyczaje. Każdy syn chce być silny jak ojciec, doglądać inwentarza, w porze żniw uczciwie zginać kark nad ojcowizną, a potem nie mniej uczciwi