"Hekabe" w reż. Karoliny Labakhua w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Hanna Baltyn-Karpińska w Teatrze.
"Hekabe" w warszawskim Polskim ma formę dramatu-oratorium. To podwójny debiut reżyserki Karoliny Labakhua i scenografki Marty Zając, z wiodącą rolą Jadwigi Jankowskiej-Cieślak i muzyką Aleksandra Kościowa. Widownia jest mała, ustawiona amfiteatralnie na dużej scenie Teatru Polskiego. Publiczność, oślepiona jaskrawym światłem reflektorów, wpierw kontempluje rozciągniętą w poprzek dekorację, którą z lewej strony zamyka zespół złożony z wiolonczeli, altówki, klarnetu i perkusji. Z prawej, za na wpół opuszczoną żelazną kurtyną (która też wpisana została w zamysł scenograficzny Marty Zając) majaczy w półmroku właściwa, pusta teraz widownia teatralna, symbolizująca Hades. Dekoracja intryguje. Przypomina swą prostotą i wyrazistością znaków syntetyczne, podestowe, złożone z nielicznych, czytelnych symboli koncepcje Władysława Daszewskiego ("Samuel Zborowski", "Powrót Odysa", "Kordian") czy Andrzeja Pronaszki w Schillerowskich "Dziadach