"28 dni" Olgi Szylajewej w reż. Kamilii Siwińskiej w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Błażej Kusztelski.
Akcję tego spektaklu tworzy niejako protestacyjny performance siedmiu kobiet. Siedem przeciw męskim Tebom, przeciw męskiemu panowaniu. Na scenie - metafora opresyjnej przestrzeni, w której uwięzione kobiety wyładowują swój gniew, złość i wściekłość. Pomstują na swoją biologię i mężczyzn, indywidualnie i zbiorowo, w gadaniu do siebie i do współtowarzyszek niedoli, w melorecytacjach i we wzajemnych przekrzykiwaniach, podczas chodzenia i dreptania. Przedstawienie "28" Olgi Szylajewej w Malarni zaczyna się przewrotnie: oto grupka kobiet wtacza się na scenę, drepcząc niczym stadko pingwinów albo niewolnic, niczym chór greckich niewiast wykonujących jakieś celebrowane ruchy, których znaczenie poznajemy pod koniec przedstawienia. Ruch zgiętej ręki to patrzenie na zegarek, kiedy pojawi się pan domu, potem inne czynności, aby mu się podobać i uwodzić, a więc poprawienie fryzury, makijaż, jakieś kokieteryjne ruchy tułowia itd. I co jakiś czas to drep