- Burdel, który widzimy na wystawie, jest odwzorowaniem burdelu w starym centrum Limy. To jedno z najbardziej dekadenckich miejsc w mieście. Stare i brudne. Staraliśmy się oddać wszystko: tapety, detale - mówi Lorena Tord Velasko, współtwórczyni wystawy lalek mechanicznych Los Grumildos prezentowanej na V Festiwalu Solistów Lalkarzy w Łodzi.
Anna Pawłowska: Co oznacza nazwa Los Grumildos, określa was jako grupę czy stworzone przez was mechaniczne lalki? Lorena Tord Velasko: - To nazwa, którą dla mechanicznych lalek wymyśliła kiedyś moja przyjaciółka Ety. W gruncie rzeczy nic nie znaczy. Skąd wziął się pomysł stworzenia mechanicznych lalek? LTV: Artystką w grupie jest Ety. Kiedy była mała, dużo rysowała. Potem zaczęła rzeźbić. Rzeźbiła ludzi, których spotykała na ulicach, w barach, w burdelach: muzyków, ludzi pijących alkohol. Lubiła chodzić do burdeli, żeby obserwować tamtejszych bywalców. Zwracała uwagę na atmosferę. Zwykle prosiła nas, byśmy poszli razem z nią. Burdel, który widzimy na wystawie [na zdjęciu], jest odwzorowaniem burdelu w starym centrum Limy. To jedno z najbardziej dekadenckich miejsc w mieście. Stare i brudne. Staraliśmy się oddać wszystko: tapety, detale. Plakaty na ścianach, u nas są małymi naklejkami. Dlaczego wszystkie lalki są nagie?