Wydaje mi się, że im bardziej marionetka okazuje się podobna do człowieka, tym pozostaje mniej ciekawa. Z prostego, skądinąd, powodu. Zawsze jest bowiem od niego gorsza: niedoskonała, koślawa, sztuczna - pisze Ryszard K. Przybylski z okazji wystawy, dokumentującej 60 lat Teatru Animacji w Poznaniu.
No chyba, żebyśmy z niedoskonałości zechcieli uczynić przedmiot adoracji. Albo, gdybyśmy przy pomocy niedoskonałości pragnęli zrównoważyć imperatyw skrywający się w estetyce doskonałości. Ten drugi przypadek raz po raz daje o sobie znać. Pojawia się wtedy, gdy powszechne niezadowolenie zaczynają budzić, przede wszystkim u ludzi młodych, obowiązujące style życia i przyporządkowane im wzory życiowej kariery. Wtedy rodzi się bunt i programy zachowań alternatywnych, chętnie sięgających do starej, choć konsekwentnie i w różnych przebraniach ożywianej kultury karnawału. Niedoskonałość staje się wówczas wyrazem pragnienia, aby międzyludzkie relacje uczynić bardziej autentycznymi. I nie ma się czemu dziwić, bo niedoskonałość traktowana jest jako zaprzeczenie skonwencjonalizowanych, czyli zautomatyzowanych, a więc i nieludzkich więzi. Czy marionetka jest więc wtedy lepsza? Tak, bo własną nieporadnością poddaje w wątpliwość obowiązujące