Dzieje lalek na srebrnym ekranie dopominają się pełnego, monograficznego opracowania, które nie tylko zaprezentowałoby obszerną - i wciąż powiększającą się - listę tytułów, poświęciłoby uwagę niedocenianym i często zapomnianym lalkowym twórcom, ale także przeanalizowałoby zmiany dotyczące samej istoty filmowego animanta - pisze Karol Suszczyński w Teatrze Lalek.
Przemysł filmowy niemal od początku korzystał z pomocy i osiągnięć lalkarzy. Zdarzało się, że producenci wynajmowali do nagrań gotowe i znane z występów lalki, chociaż zdecydowanie częściej zamawiali zupełnie nowe - zwłaszcza takie, które w typowej sytuacji teatralnej nie miałyby racji bytu. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku filmowa technika lalkarska dalece prześcignęła technikę teatralną, powołując do życia formy tak skomplikowane i różnorodne, że aż wymykające się próbie kategoryzacji według znanych i powszechnie stosowanych podziałów. Nie ma tu niestety miejsca na fantastyczną podróż śladami wszystkich tych tworów, a także ich twórców i animatorów, choć doskonale wiemy, że dzięki nim filmowy świat jest zdecydowanie ciekawszy, bogatszy i barwniejszy. Skupmy się zatem tylko na podziale wynikającym z kategorii obecności, odwołując się do najbardziej rozpozna