- Jestem przeciwnikiem teatru ograniczonego. Opakowując teatr w maseczki, będziemy go tylko zniekształcać, a komfort odbioru i gry jest sprawą podstawową. Nie wyobrażam sobie zakneblowanego artysty i segregacji na widowni. Myślę, że trzeba uzbroić się w cierpliwość i poczekać do czasu, aż reżim sanitarny będzie mniejszy - mówi Jacek Malinowski, dyrektor BTL.
MONIKA ŻMIJEWSKA: BTL od ponad dwóch miesięcy pracuje online. I choć resort kultury ogłosił właśnie możliwość (nie obowiązek) otwarcia teatrów od 6 czerwca, to tak naprawdę trudno sobie wyobrazić, jak to ma wyglądać, skoro konieczne jest zakrywanie nosa i ust, a widownie mogą być wypełnione maksymalnie w 50 proc. JACEK MALINOWSKI, DYREKTOR BIAŁOSTOCKIEGO TEATRU LALEK: W czerwcu spróbujemy przystąpić do prób spektakli, które w normalnym trybie miałyby obecnie premiery, ale w procesie tworzenia przeszkodziła pandemia. Czyli np. do prób "Kaszalota" Marty Guśniowskiej w reż. Anny Retoruk. Zaczęlibyśmy też próby do "Piaskownicy" Michała Walczaka w reż. Mateusza Tymury oraz "Na pełnym morzu" Mrożka w mojej reżyserii. To kameralne spektakle. Jakich reguł zespół teatru będzie musiał przestrzegać, gdy już wznowicie pracę? - Teraz musimy odpowiednio wszystko przygotować. Termometry, rękawiczki, maseczki - to obecnie oczywisty standard. Zakupili