- W Polsce lalkarze w latach 50. dostali państwowe teatry lalek i taki właśnie obrali kurs - teatr dla dzieci, rekompensata ciężkich wojennych i powojennych czasów. Utarło się, że to bardziej teatrzyk niż teatr. A przecież dla każdego lalkarza granie spektakli dla dorosłych powinno być obowiązkiem, to kwestia higieny - mówi MARCIN BARTNIKOWSKI, współzałożyciel "Malabar Hotel" w Białymstoku.
Każdy środek artystyczny daje pewne możliwości przekazu. Co jest takiego w lalce? Marcin Bartnikowski: Lalka daje pewien paradoks. Animujemy ją, ale animowanie nie oznacza tylko poruszania, to jest wlanie swojego życia w coś co jest martwe. Ten paradoks pozostaje w niej na zawsze. Można jej różnie używać, na przykład w celach komediowych, jednak zawsze pozostaje w niej pewna magia i niezwykłość: jest martwa, a to obraz nas samych - martwych. To nie jest krzesło, to ożywiona figura antropomorficzna. Lalka ma wtedy sens kiedy dokonuje transgresji, kiedy robi coś, czego nie może dokonać na scenie człowiek: na przykład umrzeć. Jak wygląda sytuacja teatru lalkowego w Polsce i na świecie? MB: Jest on traktowany jako dziwna dziedzina, o której mało się wie, na ogół kojarzy się z teatrem dla dzieci. W Polsce lalkarze w latach 50. dostali państwowe teatry lalek i taki właśnie obrali kurs - teatr dla dzieci, rekompensata ciężkich wojennych i powo