"Skrzyneczka bez pudła" w reż. Andrzeja Sadowskiego z Teatru im. Mickiewicza w Częstochowie na XI Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expresie Ilustrowanym.
Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych jeszcze trwa. Z powodu choroby Zapasiewicz zagra Becketta dopiero za tydzień i wtedy będzie finał. Jedno jest pewne. Nadzwyczajnym festiwalowym wydarzeniem była "Skrzyneczka bez pudła" przywieziona z Częstochowy. To spektakl-perełka. Tu nic się nie dzieje, a wszystko się sączy i to w lekko psychodelicznych oparach, a świat wchodzi na inne obroty. Po opowiadanie mistrza kabaretowego absurdu Wiesława Dymnego sięgnął Andrzej Sadowski. Tylko człowiek o podobnej wrażliwości i wyobraźni mógł tak urzekająco przemieszać fakty z narracją, przeprowadzając sceniczny dowód na to, że litera "c" w słowie "lakiernictwo" wypisanym na szyldzie stolarza, którego zamordował syn, powie wszystko o zbrodni. A już matematyczny dowód na morderstwo to kwintesencja absurdu. Dociekania Adama, który przyszedł tylko zamówić skrzyneczkę (u Dymnego w tytule jest skrzynka) na różne różności przybierają formę wnikliwego thrillera.