Po raz pierwszy od wielu lat mamy możność oglądania dwóch ról Ireny {#os#5850}Eichlerówny{/#} w ciągu jednego sezonu. Po olśniewającej Szambelanowej z Jowiałówki - Jenny. Adaptacja powieści Caldwella nie może się oczywiście równać z klejnocikiem fredrowskiego teatru, tym bardziej, że "Jenny" epicka okazała się wielce oporna wobec teatralizujących zabiegów adaptatorki i reżysera. Ale Jenny Royster, ucieleśniona przez Irenę Eichlerównę, stała się kwintesencją kobiecości, której oprzeć się trudno. Nie jest to oczywiście ten rodzaj kobiecości, który przed laty reprezentowała Marlena Dietrich, a - pojmowany współcześnie - uosobiła Brigitte Bardot i jej następczynie. Kobiecość bohaterki Caldwella - żywiołowa ( żeby nie rzec: biologiczna) i nieskomplikowana, kryje w sobie przecież bogactwa, o jakich tamtym nawet się nie śniło. - Jenny Eichlerówny nie jest już młoda, ani dziewczęca. Wie o tym i wcale się tym nie przejmuje
Tytuł oryginalny
Kwintesencja kobiecości
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr Nr 18