- Bóg to jest taka śrubka, którą rzuciliśmy przed siebie i teraz tam idziemy. Doszliśmy do miejsca, gdzie upadła, bierzemy nową i znów rzucamy. Tak idzie ludzkość, do przodu, tak jakby była kolejnymi wcieleniami Boga - mówi Krystian Lupa w rozmowie z Katarzyną Bielas w Gazecie Wyborczej - Dużym Formacie.
Mieszkał pan kiedyś w komunie, w jakimś miejscu w stylu Silver Factory Andyego Warhola, o którym zrobił pan spektakl? - Była taka meta w Krakowie, w latach 60. W mieszkaniu, właściwie w wielkim pokoju wynajmowanym przez mojego przyjaciela, malarza. Tam w dobrych dniach przychodziło 20 "młodych artystów", no, w każdym razie projektów na artystów. Każdy coś tam zaczynał tworzyć, coś tam zamierzał, choć wielu z nich studiowało coś całkiem nieartystycznego. Szaleli David Bowie, Janis Joplin, ale nie tańczyliśmy w nieskończoność. Pasjami tworzyliśmy absurdalna literaturę. Takie prywatne happeningi - mniej może spektakularne, bardziej niebezpieczne. Na przykład tworzyliśmy wspólnie a vista powieść, ktoś pisał kawałek, następna osoba kontynuowała, ale mogła przeczytać tylko końcówkę ostatniej strony. Do swoich płodów podchodziliśmy lekkomyślnie, nonszalancko. Po każdym wieczorze tony zapisków lądowały w koszu. Teraz żałuję, bo były n