Temat uchodźców budzi skrajne emocje: u jednych wywołuje empatię, u innych strach, a jeszcze inni stają się w jego obliczu agresywni. Faktycznie jednak uchodźców w Polsce nie ma i niewiele osób zna ich losy z pierwszej ręki. Bardziej osobistego wymiaru ich historiom próbował w piątkowy wieczór nadać hiszpański performer Fernando Bravo na terenie Muzeum II Wojny Światowej przy ul. Wałowej - pisze Jarosław Kowal w portalu trojmiasto.pl
Pomysłem, na bazie którego powstało przedsięwzięcie nazwane później "Zatonięciem Europy", było ukazanie tragedii uciekających przed wojną ludzi poprzez towarzyszące im przedmioty. Bravo przekonywał, że można dowiedzieć się z nich więcej niż z telewizyjnych migawek ukazujących częściej bezosobową ludzką masę, a nie tragedie jednostek. Czy jednak tak precyzyjnie określony temat nadaje się do przedstawienia w formie performansu? Teatralizacja performansu jest zjawiskiem coraz bardziej powszechnym, widocznym w twórczości chociażby Mariny Abramović, która z początku ostentacyjnie gardziła teatrem, by ostatecznie prezentować swoje pomysły na jego deskach. Zarówno ona, jak i Fernando Bravo nie posługują się jednak bazowymi tekstami dramatycznymi, nie sięgają po fikcję. Różni ich natomiast stopień autentyczności i nie mam na myśli oceny szczerych intencji, lecz doboru samych środków przekazu. Piątkowe wcielenie Bravy poddaje się interpreta