Najnowsze przedstawienie Teatru Ateneum powinno zostać opatrzone czerwonym kwadracikiem, w telewizji oznaczającym, że program zawiera treści dozwolone tylko dla tych, którzy przekroczyli osiemnastkę. Z drugiej strony - osoby w wieku przedpoborowym miałyby wówczas czego żałować. To prawda, że na maleńkiej Scenie 61 Teatru Ateneum pokazano nam zdrową dawkę makabry i najpaskudniejszych stron ludzkiej natury - ale wszystko w taki sposób, że aż prosi się o dyspensę dla (podrośniętych) nieletnich. Niech popatrzą, jak grają mistrzowie pod kierunkiem arcymistrza. Kazimierz Kutz przygotował prawdziwą teatralną ucztę. Perwersyjną, bo przygotowaną na niezbyt świeżej ludzkiej czaszce. Pomysł wydaje się szokujący - ale danie wyszło smakowite. Kazimierz Kutz wystawił "Czaszkę z Connemary", czyli środkowe ogniwo słynnej trylogii leennańskiej Martina McDonagha. Dwa pozostałe jej ogniwa są już dobrze znane: "Samotny Zachód" od paru sezonów święci tryu
Tytuł oryginalny
Kutz zachwyca. Premierowa "Czaszka z Connemary" w Teatrze Ateneum
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik nr 172