Ileż było rozczarowań po wydaniu polskiego tłumaczenia "Dzienników" Tomasza Manna. Wielkość pisarza nijak nie chciała się przełożyć na pedantyczne zapiski! Sztuka Jerzego {#os#38269}Łukosza{/#} z autorem "Buddenbrooków" w tytule nie zdradza jednak zapędów demitologizacyjnych. Ta delikatna komedia wrocławskiego prozaika i germanisty przedstawia Manna, by tak rzec, od stóp do głów. Od głębokiej mądrości humanisty po fochy rozkapryszonego dziecka, od objęcia myślą całego, niewyobrażalnego krachu niemieckiej (i europejskiej) kultury XX wieku, po niekontrolowany, rozczulający egocentryzm. Pierwszy akt to lata trzydzieste, Mann w Szwajcarii i posłanie od Hitlera: propozycja prezydentury. Odrzucona, ale przecież rozważana, obracana na widelcu ze wszystkich stron. Akt drugi - Ameryka: starość, nowe kuszenia i zaszczyty, teraz już czysto groteskowe, skrywana gorycz żony oddanej do granic samounicestwienia, kariera totumfackiego, fryzjera i kapusia, dziś
Tytuł oryginalny
Kuszenie próżnego Tomasza
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 11