Według rankingów redakcyjnych zapewne to nie jest wiadomość na pierwszą ani pewnie nawet na drugą stronę. Ale ponieważ w tym "swoim ogródku" posiadam autonomię, pozwolisz Łaskawy Czytelniku na chwilę zadumy... Na parę zdań poświęconych zmarłemu w Warszawie w ubiegłym tygodniu Andrzejowi Kurylewiczowi - pisze Leszek Długosz w swej rubryce "Z Brackiej", na łamach Dziennika Polskiego.
Był człowiekiem z "duszą z charakterem i swadą". A przecież - najczystszy z niego liryk! Artysta najlepszej próby! Poznaliśmy się późno. Przypadliśmy sobie do gustu, chyba mogę tak powiedzieć? Oczywiście z powodu podobieństw, jak to się okazało - wielu planów. Upodobań, smaku, podzielanych wartości. (Nawet i dla podobieństwa "uszczerbków kardiologicznych" - żartowaliśmy) Było dla mnie wyróżnieniem, że na zaproszenie Wandy i Andrzeja mogłem u Nich w Piwnicy przedstawić swoje piosenki. Ale też chyba obydwaj ceniliśmy jeszcze coś istotniejszego, niż sprawność, warsztat. (Choć u Andrzeja to wszystko na najwyższym poziomie). Wspólne przekonanie - czemu powinna służyć s z t u k a? Jak człowieka przedstawia d z i e ł o? Poprzez które autor ubiega się - aby się odcisnąć trwale? Zostawić ślad? Usłyszałem od Niego kiedyś zdanie, które mnie zastanowiło i ucieszyło. Powiedział mi mianowicie, że lubi i ceni w mojej muzyce - swoiste