Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim widzom dogodził. Jedni chcą w teatrze skandalu i szargania świętości. Drudzy płaczą, że zamiast klasyki, oglądać muszą tylko sceniczne eksperymenty. A jak w mijającym roku zniosły konfrontację z oczekiwaniami widzów sceny naszego regionu? - swój subiektywny ranking przedstawia Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.
Publiczność stawia żądania, a dyrektorzy teatrów łamią sobie głowę, jak im sprostać. Na tych dwóch skrajnych skrzydłach, wołaniu o skandal lub o teatr w starym stylu, sprawa się przecież nie kończy. Nie maleje liczba miłośników dobrze zrealizowanych fars i wielbicieli klasycznej operetki, co to w jakąś niesprawiedliwą niesławę popadła. Rośnie w siłę grupa widzów, tęskniących za teatrem politycznym, który w PRL miał się dobrze, bo pogrywał z cenzurą, a teraz więdnie, bo pogrywać nie ma z kim... Czasy dla teatrów może więc i nie są łaskawe, ale po obejrzeniu w minionym roku prawie czterdziestu premier, mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że się nie nudziłam. Przedstawienia bywały lepsze lub gorsze - wszak porzekadło mówi "że i Homer ma prawo się zdrzemnąć" - ale na pewno w teatrach naszego regionu nie narzekaliśmy na monotonię. Prawdą po oczach, czyli porodówka w Rozrywce Ten spektakl - "Położnice szpitala św. Zofii" - mi