"W Bolonii zobaczyłam teatr, który był jednocześnie dobry artystycznie i zaangażowany politycznie, poruszał ważne społeczne tematy, ale nie językiem tyrady filozoficznej" - mówi Alicja Borkowska, współtwórczyni Stołu Powszechnego.
ARKADIUSZ GRUSZCZYŃSKI: Jak w Polsce robi się teatr o migrantach i z migrantami? ALICJA BORKOWSKA: Kiedy ruszaliśmy z pierwszymi warsztatami zakończonymi spektaklem "Tu jest lepiej. Przyjeżdżajcie!", było dużo łatwiej. To było w 2012 roku. - Czyli jeszcze przed antyuchodźczą kampanią z 2015 roku. - Dokładnie. Mieliśmy kilka edycji naszego wspólnotowego projektu przed tą burzą medialną i polityczną. - Dlaczego było łatwiej? - Wydawało nam się, że mamy większą moc sprawczą, mogliśmy przekonywać nieprzekonanych, przedstawiać we względnym spokoju swoje racje. Wtedy nikt nie musiał mieć wyrobionego zdania na temat uchodźców, co więcej: nawet niektórzy uczestnicy naszych warsztatów nie wiedzieli nic o współczesnych migracjach i konfliktach zbrojnych, które są jedną z przyczyn wędrówek ludów. Ta niewiedza przeradzała się w ciekawość, a na pewno w dialog. Po 2015 roku i po dojściu Prawa i Sprawiedliwości do władzy granice stały się jasno