"Tramwaj zwany pożądaniem" w reż. Bogusława Lindy w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
ZMARNOWANE ŻYCIE, MIŁOŚĆ, KTÓRA NISZCZY, KŁAMSTWA PROWADZĄCE DONIKĄD. REŻYSER BOGUSŁAW LINDA SIĘGA GŁĘBOKO DO DRAMATU BOHATERÓW. Ostatnia premiera teatru Ateneum to obrośnięty legendą "Tramwaj zwany pożądaniem". Stąd lęk widza, czy konfrontacja z wcześniejszymi inscenizacjami, choćby z Marlonem Brando czy Vivien Leigh, nie przyniesie zawodu. Nadzieją napawał fakt, że ten energetyczny tekst o neurotycznych bohaterach bliski jest temperamentowi artystycznemu Bogusława Lindy, który podjął się reżyserii. Linda przyjął wyzwanie i powstał spektakl znakomity. Główne role zagrali młodzi aktorzy, wnosząc świeżość i energię. Kiedy wychodzili do ukłonów, szczególnie Julia Kijowska, debiutująca tu rolą Blanche, mieli ogień w oczach. Ale i jakąś rozpacz, jakby jeszcze nie wyszli z roli. Taki to tekst. Trzeba dać z siebie wszystko. Przypomniałam sobie jedną z wykonawczyń Blanche, która zaangażowanie w rolę opłaciła rozstrojem nerwowym.