Na afiszach - świetne nazwiska, na widowni - lekkie (?) rozczarowanie. "Tango" zatańczone jakby trochę sennie. "Romeo i Julia" nie dotrzymują, niestety, obietnic z prologu! Konrad chodzi w gaciach -właściwie dlaczego? Gdy zawodzą wielcy - cieszymy się niniejszymi...
Szok był co najmniej tak wielki, jak na pierwszym dźwiękowym filmie Grety Garbo. Gdy w roku 1934 poszło w świat reklamowe hasło "Garbo mówi!", publiczność wszystkich kin w napięciu zapełniła sale, pragnąc usłyszeć głos pierwszej damy filmu. I oto boska Greta ukazała się na ekranie, by po minucie milczenia - zmyślnie obmyślonej przez reżysera dla spotęgowania emocji - otworzyć wreszcie usta, i chrapliwym, przepitym głosem powiedzieć: "Daj no mi whisky. I piwo!" Taką bowiem kwestią rozpoczynała się tytułowa rola w "Annie Christie", ekranizacji znanej sztuki 0'Neilla. No, więc podobnie i tutaj. Gdy w Teatrze Polskim uniosła się kurtyna i wzruszony widz ujrzał tak dawno nie oglądaną na scenie heroinę, znaną dotychczas z kreacji królowych, cesarzowych i arystokratek, Ninę Andrycz, stężał po prostu, gdy usłyszał jak pani Andrycz huknęła pierwszym zdaniem: "- Cztery piki, skurczybyki!..." "Tango" Mrożka, z Niną Andrycz w roli Babci, wystawił