"Gruba świnia" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.
Przewrotny spektakl o kalorycznej nietolerancji. Patrząc, jak Milena Lisiecka zjada na scenie trzy kawałki pizzy, sałatkę coleslaw, pół jogurtu, dwa hot dogi na zimno i paczkę chipsów, poczułem się oczywiście głodny. A nie powinienem, bo w końcu sztuka La Boute'a to rzecz o kalorycznej nietolerancji. O seksualnym prześladowaniu puszystych obywateli przez cywilizację siłowni i kulturę slim fast. Reżyser przewrotnie sączy jad pod adresem wszystkich łamiących reguły gry. Bo kto to widział, żeby przystojny pracownik biura (strzelisty jak sosna Tom Rafała Królikowskiego) zadawał się z kobietą o wymiarach 120-120-120, skoro ma pod ręką laskę o figurze modelki (Anna Moskal)! Mimo knowań złego kolegi (kapitalny, dwuznaczny, głupio-mądry Carter Mariusza Jakusa) wydaje się, że dobro i sprawiedliwość zwyciężą. Ale z presją społeczną nie ma żartów. Zaszczuty, wyśmiany Tom podda się i zerwie z tłustą Helen. Wzruszony miłosnym skamleniem bohater