Gałkiewicza z "Ferdydurke", jak sobie przypominamy, nie zachwycał Słowacki. Widza "Małego Ilustrowanego Karawanu" (nie chcę uogólniać) nie śmieszy Cami, choć przez całe półtora godziny spektaklu reżyser zdaje się usilnie nawoływać: dlaczego nie śmieszy, skoro śmieszy? Nie śmieszy, bo stare to, zwietrzałe i tyle razy już odgrzewane dowcipy, tyle razy już lepiej i wdzięczniej opowiedziane, że czujemy się jak na nieudanym party: ktoś opowiedział dowcip, wokół cisza, ktoś uśmiechnął się spóźniony, bo przecież wypada. Że wypada - więc premierowa publiczność czasem się śmieje, najczęściej wtedy, kiedy aktorzy-mężczyźni przebierają się za kobiety - jakież to śmieszne! Nie śmieszy, bo tam (także w teatrze), gdzie wszystko jest możliwe, nic nie jest możliwe i jest nam wszystko jedno, kiedy okazuje się, że Dziadek ze Szkocji te Babka ze Szkocji, a Czerwony Kapturek jest Zielony. Jest nam wszystko jedno, a nie jest to najkorzystniejsze ucz
Tytuł oryginalny
Kura w potrawce
Źródło:
Materiał nadesłany
"Czas Krakowski" nr 55