"Kupiec wenecki" w reż. Keitha Warnera w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Opera "Kupiec wenecki" autora odkrywanego 30 lat po śmierci, Andrzeja Czajkowskiego, to z pewnością wydarzenie artystyczne, ale i emocjonalne. Premiera zbiegła się bowiem z uroczystościami otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich i stanowi odniesienie do ich losów. Z jednej strony wykorzystuje wiernie treść dramatu Szekspira, z drugiej natomiast wyraża osobisty stosunek do tematu kompozytora jako ocalonego z Holokaustu. Jednak nasza zasługa w popularyzacji dzieła jest połowiczna, bo światowa prapremiera opery odbyła się w ubiegłym roku w Bregencji. Prezentacja w Teatrze Wielkim jest więc tylko przeniesieniem tamtej inscenizacji, trzeba przyznać, znakomitej. Najlepsza w przedstawieniu jest reżyseria Keitha Warnera, przejrzyście tłumacząca wszystkie wątki opowieści. Gorzej wypadło wykonanie muzyczne, orkiestra zagłuszała śpiewaków, choć dwoje polskich wykonawców: Dariusz Machej i Katarzyna Trylnik, spisało się doskonale. Nad całym dziełem unosi si