"Jeszcze jeden do puli?!" w reż. Tomasza Dutkiewicza w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Tomasz Sas w Expressie Ilustrowanym.
W Londynie jest kilkadziesiąt teatrów; w latach 50. i 60. było kilka setek, ale większość ukatrupiła telewizja. Te, co zostały, grywają Szekspira oczywiście i resztę światowej klasyki. Ale z tego wyżyć się nie da. Dlatego podstawowy pokarm teatru to farsa - o lekkości pianki na piwie i takichże pretensjach intelektualnych. Widz chętniej płaci, gdy się uśmieje do łez. Pisanie fars to był gigantyczny przemysł, po którym została wielka hałda literatury (stale zresztą uzupełniania). Do nas trafiają zaledwie odpryski - w końcu nie mamy dywizji zdolnych tłumaczy, jeno zaledwie pluton. Miejmy nadzieję, że to odpryski wyselekcjonowane. Farsa Raya Cooneya i Tony'ego Hiltona "Jeszcze jeden do puli?!" pochodzi z tamtej słodkiej epoki. To bezrefleksyjna opowiastka do śmiechu - o stu tysiącach funtów w gotówce od bogatego dorobkiewicza dla syna kumpla, któremu się nie powiodło. Ale po co Jonathan Hardcastle szukał chłopaka przez ogłoszenie w gazeci