EN

8.07.2014 Wersja do druku

Kulturalna katastrofa Zdrojewskiego

Po transformacji ustrojowej na czytelnictwo jest mniej pieniędzy niż na IPN. Odrodzenie Teatru Telewizji wyraziło się głównie w inscenizacjach banalnych komedii. Minister sprawiał wrażenie, że o zapaści w kulturze nie ma pojęcia - pisze Grzegorz Wiśniewski w Przeglądzie.

Do sfer życia społecznego, którym nasza transformacja ustrojowa zadała ciosy najcięższe i które zepchnęła na wstydliwy margines, należy bez wątpienia kultura artystyczna. Najgorszy jest nie tyle nokaut na początku lat 90., ile fakt, że nie potrafimy po nim się pozbierać. Kultura wysoka, niegdyś tętniący życiem obszar ważnej debaty myślowej i formalnej, pole duchowej samorealizacji milionów odbiorców, bacznie obserwowana przez Wschód i Zachód, dziś stała się w Polsce poletkiem, którego uprawa i płody pasjonują wąską grupę najwierniejszych entuzjastów, a na zewnątrz coraz częściej odbierane są jako zjawisko lokalne czy wręcz zaściankowe. To, czego symbolem były niegdyś polska szkoła filmowa, polska szkoła kompozytorska, polska szkoła plakatu, inscenizacje Grotowskiego, Kantora i Szajny czy Teatr Telewizji, i to, czym może się poszczycić polska kultura ostatniego ćwierćwiecza, dzieli dystans zaiste bardzo znaczny. Jeśli jednak w sferze

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kulturalna katastrofa Zdrojewskiego

Źródło:

Materiał nadesłany

Przegląd nr 25

Autor:

Grzegorz Wiśniewski

Data:

08.07.2014