KOGUT w tym przedstawieniu nie zawinił. Jest efektowny, malowniczy, jak z bajki. Stąpa lekko, tanecznym krokiem, jest fantastycznym tworem imaginacji ludzi wystraszonych, pogrążonych w zabobonach, żyjących na pograniczu schizofrenii. Zawinił raczej tłumacz. Jedyny w swoim rodzaju klimat utworu O'Casey'a (słynnego pisarza irlandzkiego, znanego u nas tylko z wystawionej w Teatrze Współczesnym sztuki "Cień bohatera") można by oddać w polskim przekładzie przez odpowiednią stylizację poetycką. Jest w tym utworze wiele elementów parodystycznych. Jest coś z ballady podwórzowej, a zarazem, z opery żebraczej. Wyobrażam sobie, że swoisty ton tej antyklerykalnej, satyrycznej bufonady zaprawionej melancholijną łezką, potrafiłby wyrazić Gałczyński czy też Sławomir Mrożek. Nie pozbawiona walorów teatralnych, sztuka ta powinna być dla naszej sceny nie tłumaczona, lecz swobodnie adaptowana z dążeniem do redukowania taniego efekciarstwa i pustej �
Tytuł oryginalny
Kukuryku
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy Nr 258