Pokazana w poniedziałkowym Teatrze Telewizji "Sprawa Stawrogina" według "Biesów" Dostojewskiego, w adaptacji i reżyserii Krzysztofa Zaleskiego poruszyła mnie głęboko i raz po raz wracam myślami do tego wybitnego spektaklu. Zasmucający - nie, źle powiedziane - zawstydzający wydał mi się sposób, w jaki tak nieprzeciętne wydarzenie kulturalne potraktowała krajowa prasa. Oto "Gazeta Wyborcza", której naczelny redaktor wyznał kiedyś, że do "Biesów" powraca jak "narkoman do kokainy", "Gazeta", która skwapliwie odnotowuje dziesiątki drugo- i trzeciorzędnych widowisk, o "Sprawie Stawrogina" nie miała swoim czytelnikom nic do powiedzenia. Tygodnik "Wiadomości Kulturalne", finansowany z pieniędzy podatników polskich przez Ministerstwo Kultury, wspierany zaś przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, o przedstawieniu Krzysztofa Zaleskiego zamieścił z kolei tekst utrzymany w poetyce bełkotliwego donosu z końca lat 60. Posłuchajmy: "Wprawdzie niemłody już reżyse
Tytuł oryginalny
"Kujmy się, kujmy!"
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 8