"Kuchnia Caroline" Torbena Bettsa w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Caroline jest gwiazdą programów kulinarnych, ma męża golfistę, kochanka stolarza i syna, który właśnie przyjechał z dyplomem w ręku, żeby poinformować rodziców o swoich planach. Niestety, kolacja, którą przygotowała pani domu zamieni się w piękną zaiste katastrofę. Tyle w uproszczeniu, żeby nie zabrać przyjemności oglądania tego spektaklu. Uprzedzić jednak warto, że choć momentami to przedstawienie jest bardzo zabawne, to miałem wrażenie, że Betts trochę Gogolem szepnął, że z samych siebie się śmiejemy. Rzecz o słowach, do których nie przywiązujemy już wagi, które wypowiadamy tak sobie, żeby zabić ciszę, żeby wypełnić przestrzeń, nie biorąc za nie odpowiedzialności. Tak sobie gadamy, albo przemilczamy - jeśli coś nam nie odpowiada, słuchamy a może i nie słuchamy, interlokutor jest nam coraz mniej potrzebny, cała ta nasza komunikacja coraz mniej jest warta. A co jeśli ktoś weźmie JEDNAK na poważnie nasze deklaracje, rzucone