UTALENTOWANY "witkacolog" wrocławski czynił w antrakcie aluzje na zasadzie: "oni wszyscy z Niego", zestawiając tym samym "Szewców" z "obiadowym szczytem" w finale I aktu "Kuchni". Kazimierz Piotrowski relacjonuje w programie, że krytyka wywodziła dramaturgię Weskera z doświadczeń dramatopisarskich Arthura Millera. Niżej podpisanemu sztuka kojarzy się najwyraźniej z gorkowskim "Na dnie". I to wcale nie dlatego, że przemożną rolą w rozwiązaniu dramaturgicznego konfliktu obu utworów odgrywa włóczęga. Niewykluczone, że wszyscy mają racją. A te parantele nie są wcale najgorsze, ani pospolite, a na dodatek dość skrajne - "czysta forma" Witkacego z jednej a neonaturalizm scenopisarstwa amerykańskiego z drugiej strony - Wesker jawi się nam pisarzem ze wszech miar interesującym. Zwłaszcza, jeśli w genealogię wpisze się jeszcze tamtą rosyjską opowieść o "byłych ludziach" z początków naszego stulecia. Rozległe to terytorium czasu, postaw światopo
Tytuł oryginalny
Kuchnia albo samo życie
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 26