Każdy recenzent od czasu do czasu zostaje postawiony pod murem strasznym pytaniem: na co warto iść do teatru? Dobrze, gdy jest akurat w repertuarze coś naprawdę wspaniałego, przedstawienie wyjątkowe, jakaś znakomita rola wybitnego "nazwiska". Dobrze, gdy zna się upodobania pytającego, gdy lubi rozbieranki, zawsze można polecić kolejną "Operetkę" Gombrowicza, gdy ceni sprawy polityczne - jednoaktówki Havela w Teatrze Powszechnym w Warszawie, szczególnie, że gra w nich znowu znakomity Władysław Kowalski. Ale gdy pytający po prostu chce iść na coś dobrego, zapada krępujące milczenie i biedny recenzent przeważnie długo szuka w pamięci czegoś, co mógłby z czystym sumieniem polecić, czując w głowie nieprzyjemną pustkę. Zawsze wtedy łatwiej powiedzieć na "nie". Przepatrzmy, co się dzieje obecnie w teatrach warszawskich. Jak zwykle sezon zaczynał się leniwie, ale fakt ten z drugiej strony był teatromanom zrekompensowany zalewem imprez przyjezdnych p
Tytuł oryginalny
Kubuś i mniejsze rozczarowania
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura Nr 115